poniedziałek, 3 marca 2014

Słowa łapane piórem... refleksyjnie o chorobie.



„Łóżka o tysiącu imion”  


Oni tak po prostu, bez wyboru żadnego.

Wsłuchani w odległe cisze tykających zegarów.

 Czekają na ostatnie godziny, wtuleni w ściany snów niewyśnionych.

W majaki swych niespełnionych marzeń.


 Ich rozpalone wspomnienia 

gorączkowo próbują znaleźć choć krótkie momenty oddechu

na bladych zakurzonych parapetach.



 Otwieram dla nich okna. 

Przynoszę polne kwiaty, gdy śpią. 

Wpuszczam tęczę i ciche trzepoty motylich skrzydełek.

/dedykowany chorującym na raka/



   A i takie czasem refleksje mi towarzyszą, zwłaszcza, gdy uświadamiam sobie, jak kruche jest życie, jak kruche jest dzisiaj. Czasem patrzę w okno, widzę piękny las, cudny świat i jestem wdzięczna Bogu za to, że to wszystko mogę widzieć. 
   Wiersz ten powstał w roku 2010, kiedy to zaczęłam moją przygodę z Hospicjum w Szczecinie. Niezapomniany czas. Czas wielu przemian. I... refleksji. Nad sensem, prawdą, przemijaniem, walką. Choć nie ma już dziś tamtych wielu osób, będą na zawsze. 

1 komentarz:

  1. Piekny, mocny wiersz. Silnie pobudza wyobraznie a takze odzwierciedla Twoja delikatna i sentymentalna dusze...

    OdpowiedzUsuń

wielkie dzięki za każdy komentarz :)) serdeczne pozdrowienia!