Towarzyszą mi kolorowe, acz nostalgiczne myśli, gdy piszę tego posta, a to z tego powodu, że prezentowane poniżej misiaki są już "czasem przeszłym"... Bo tak, jak inne "wzięły i spakowały" manatki, po czym wyjechały od swej matki ;)) Ale cóż, takie to już życie mam - dzieci opuszczają gniazdo, moje misie nie mają wprawdzie skrzydeł, ale mogę poczuć chociaż trochę, jak to jest.
* pozdrawiam wszystkie "opuszczone" mamy :)
A poniżej krótka historia fotograficzna, zapis ostatniej mej twórczości: kolejna Zuzia, Weronika, Ruben i Michalina Lena :)
"cześć! jestem Zuzia, misia nieduża,
witajcie w mojej bajce,
tu słoń gra na fujarce"
"a ja jestem Weronika, co ciągle fika i mika,
jestem siostrzyczką Zuzi, uwielbiam dzieciom dawać buzi!"
siostry razem :)
a tu kolega Ruben, on też wyjechał do Warszawy,
podobnie, jak jego kuzyni Kleoś i Klaus.
ciekawe, jak idzie mu podróż?
martwię się, żeby nie zmarzł i nie był głodny.
to Michalina Lena - niezłe "ziółko"
lubi być niegrzeczna i nieźle dokazywać.
niech Was nie zmyli słodycz kokardki...
ech!
Serdecznie pozdrawiam ja - opuszczona matka i cóż pozostaje robić? Nie smęcić, tylko brać się za szydełko :)